sobota, 18 lipca 2015

Ratunek kota

Dzisiaj znowu będzie smutna historia. Zobaczycie dlaczego nie warto puszczać kota samego.

Prawie miesiąc temu przyjechałam do babci na obiad.Wyszłam się przejść i trafiłam na działkę babci. Wśród mięty i róż zobaczyłam coś czarnego. Zainteresowałam się i podeszłam. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam tam kota, który leżał głową w dół i okropnie dyszał. Wydawało mi się, że nie może podnieść głowy.Pomyślałam, że maluch umiera.Więc jedyne co mogłam zrobić to pozostawić go w spokoju.
Jednak po około 15 minutach postanowiłam znowu tam pójść i zobaczyć co z nim. Wtedy, ku mojemu zdziwieniu kot podniósł głowę i przeraźliwie miauknął. Próbował wstać,podniósł przód, ale tylnych nóżek nie mógł. Od razu pomyślałam, że został potrącony przez samochód.Gdy zobaczyłam w nim wolę walki o życie postanowiłam mu jakoś pomóc.



Mimo tego, że była niedziela postanowiłam zainterweniować. Zadzwoniłam do wujka, który zna opiekunkę schroniska dla zwierząt, które prowadzi na swojej prywatnej posesji. Jak dobrze, że są jeszcze tacy wspaniali ludzie, którzy okazują miłość oraz zainteresowanie tym niewinnym futrzakom.
Pani postanowiła przyjechać, ponieważ ja nie byłam w stanie go zawieźć.Po pierwsze nie miałam w czym , a po drugie nie chciałam go uszkodzić. Czekałam około 30 minut przy okazji kierowałam panią telefonicznie na miejsce.
Po dotarciu  sprawdziła czy kot jest agresywny.
Kotka na szczęście okazała się przyjazna , więc szybko włożyliśmy ją do klatki, mała dostała zastrzyk przeciwbólowy i uspokajający. Szybko zasnęła,a pani wróciła z nią do domu.
Dość szybko za sprawą swojego dziadka odnalazłam właściciela kota. Okazało się, że kotka miała swoje dzieci (małe kociaki), które na szczęście potrafiły już same jeść.
Pani powiedziała, że kot najprawdopodobniej ma złamaną miednicę, więc była możliwość wyleczenia.
Jednak (NIESTETY :C) niedawno okazało się, że ma złamany kręgosłup. Wtedy nie było już ratunku, kot z każdym dnie czuł się coraz gorzej. Aby nie przedłużać jego męczarni został uśpiony.Tak właśnie skończyła się ta historia,ale dzięki temu jestem wrażliwsza na krzywdę zwierząt i bacznie je obserwuję.Właśnie tak może skończyć się wypuszczanie kota samego.ALE ZAWSZE MOGĄ ZNALEŹĆ SIĘ LUDZIE, KTÓRZY BĘDĄ PRÓBOWALI KOTA URATOWAĆ.Jednak może zakończyć się to tak jak w moim przypadku.
Przynajmniej kotek nie odszedł w mękach. 
JEŚLI ZOBACZYCIE CHORE ZWIERZĘ DZWOŃCIE  DO SCHRONISKA LUB URZĘDU GMINY. ZAWSZE KTOŚ POMOŻE.
Życzę Wam powodzenia.

To właśnie po spotkaniu tego kota postanowiłam zaadoptować swojego. Oczywiście decyzja ta jest przemyślana i uzgodniona z resztą domowników.

Pozdrowienia dla wszystkich kociarzy :D
      
                                                                             Paulina
     

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń